Mam nadzieję, że mało błędów. Zapraszam do czytania i dziękuję za komentarze.
Cieszyła
się, jak jeszcze nigdy, do wieczoru pozostało jednak, dużo czasu, trochę się
martwiła, ale przecież w razie, czego Jack będzie przy niej. Jej serce zabiło
mocniej, na wspomnienie białowłosego. Okręciła się wokół własnej osi i pisnęła
jak mała dziewczynka, była prze szczęśliwa.
-A tobie, co
się stało.- Usłyszała nagle głos swojej siostry w drzwiach.
-Och, Anno
nie uwierzysz…- Spojrzała na rudowłosą.- Anno?- Wyszeptała z niedowierzaniem-
Anno! Nawet nie wiesz jak ja się cieszę, że cię widzę.- Wpadła w ramiona
siostry, przez co obie wylądowały na korytarzu.
-Też się
cieszę, że Cię widzę, ale może się ubierzesz?- Zaśmiała się młodsza z
dziewczyn.
-Och.-
Zająknęła się blond-włosa i wpadła do pokoju jak burza. Zaczęła się pośpiesznie
ubierać -Co właściwie tutaj robisz?- Spytała zziajana próbując zapiąć swoją
codzienną sukienkę.
-Zostałam
zaproszona na bal i postanowiłam wpaść wcześniej, kiedy tylko usłyszałam, że
też tu będziesz.- Wyznała i pomogła zapiąć ubranie siostrze.
-To
wspaniale.- Elsa szybko i nerwowo zaczęła przeczesywać szczotką swoje włosy.
Uśmiech nie schodził z jej twarzy.
-A tobie, co
się stało. Takiej radosnej i… energicznej to Cię jeszcze nie widziałam.- W
odpowiedzi dostała jedynie jeszcze szerszy uśmiech.- Tylko nie mów, że go
znalazłaś!- Wykrzyknęła podekscytowana Anna.
-Kogo?-
Spytała zdziwiona, Elsa zawiązując swój warkocz. Nie rozumiała jeszcze sensu
mówionych do niej słów.
-No wiesz…-
Anna nakreśliła w powietrzu nieokreślony kształt.
-Aaa.-
Dopiero teraz zrozumiała.-Nie.- Podała szybką odpowiedź i zamarła.-Nie?-
Skierowała to pytanie do siebie, kim w takim razie był Jack, do tej pory nie
zdawała sobie sprawy z tego, że pokochało go. Tylko jemu nie mogła zrobić,
krzywdy, mogła być przy nim sobą. Nie był jej wymarzonym księciem, o nie. Zawsze
wyobrażała sobie kogoś dobrze urodzonego, kulturalnego i okrzesanego, kogoś,
kto umie utrzymać emocje w sobie, profesjonalistę, dobrego we wszystkim, a
jeśli nie to takiego udającego. Zimnego… Zupełnie jak ona. Ta świadomość
uderzyła w nią ze zdwojoną siłą. Była taka okropna. Spojrzała z bólem na swoją
siostrzyczkę i przytuliła ją mocno.
-Prz…-Zaczęła
Anna myśląc, że przywołała złe wspomnienia, że popsuła dobry nastrój siostrze.
-To ja
przepraszam, byłam taką okropną siostrą.- Wtuliła się w Anne.- Od teraz będzie
inaczej. Teraz będzie już dobrze.- Uśmiechnęła się radośnie.- Koniec z
ukrywaniem emocji.- Złapała Anne za ręce i zaciągnęła na łóżko.- A co do
twojego pytania…- Krwiste rumieńce oblały jej bladą twarz, a uśmiech nie mógł
zejść z jej twarzy.
-Kto to?-
Spytała Anna widząc roziskrzone spojrzenie siostry. Elsa westchnęła tylko i już
miała odpowiedzieć, kiedy w jej okno uderzyła śnieżynka. Podbiegła do niego i
spojrzała na piękny zimowy ogród i zabawę tam się odgrywającą.
-O nie.-
Zaśmiała się i zerwała na równe nogi. Podbiegła do szafy i wyciągnęła z niej
swój płaszcz. Rzuciła siostrze roześmiane spojrzenie- Ubieraj się, nie
opuszczę, żadnej bitwy na śnieżki.- Anna nie poznawała własnej siostry. Ale
cieszyła się, że Elsa w końcu przestała się przejmować a zaczęła żyć.
-Spotkamy
się przy drzwiach.- Oznajmiła młodsza i wybiegła z pokoju z oszalałym z radości
sercem, tak bardzo cieszyła się ze szczęścia siostry.
Wyszły powoli z posiadłości i zaczęły
kierować się na tyły, do ogrodu. Zobaczyły tam Jack’a, Kristoff’a, Olafa,
Sven’a i Świętego Mikołaja i przeogromnego zająca. Wyraźnie było widać podział na dwie drużyny.
Tą z reniferem, Jack’em i Kristoff’em oraz tą przeciwną. Były na tyle daleko,
że mogły rozmawiać, a chłopcy nie mieli szans ich usłyszeć.
-Załatwimy
ich.- Usłyszały nagle nad głowami. Nad nimi latała najprawdziwsza wróżka.- Och,
przepraszam, jestem Zębową Wróżką.- Spojrzały na nią zaskoczone. Pierwsza
otrząsnęła się Elsa.
-Elsa.-
Uśmiechnęła się radośnie- A to moja siostra Anna.- Zapadło chwilowe milczenie.-
To, co załatwimy ich?- Oznajmiła radośnie. Sam widok takiej radosnej osoby
sprawiał, że robiło się radośnie. Elsa stworzyła kilka lekkich, puchatych kulek
śnieżnych i podała dziewczynom. – Ja obejdę ich i zaatakuje z tyłu, ty Anno pójdziesz
stąd i zaatakujesz z tej strony, a ty, jeśli to nie problem z powietrza.-
Uśmiechnęła się pokrzepiająco.- Na mój znak wyskoczymy i ich załatwimy. Kiedy
skończą się wam śnieżki, róbcie nowe?-Brzmiało to jak pytanie, bo do końca nie
wiedziała, co się stanie jak już ich zaatakują. Ruszyła nie wyjaśniając reszty,
niezbyt dopracowany plan. Kidy ustawiły się już na pozycjach, Elsa wyskoczyła,
chcąc trefić Svena, kulka jednak, przeleciała między jego rogami, przeleciała
obok głowy Kristoff’a i trafiła w plecy Mikołaja. Elsa była zaskoczona takim
biegiem wydarzeń, ale nie myślała o tym za wiele i po prostu zaczęła się bawić.
Naprawdę polubiła bitwę na śnieżki, ta zabawa strasznie ją odprężała. Bawili
się długo, mimo, iż prawie wcale się nie znali czuli się ze sobą świetnie.
Mieli właśnie wracać, kiedy Olaf dostał śnieżką prosto w nos, śmiali się
wszyscy nawet bałwan, kiedy złapał się ona za nos, chcąc powstrzymać
kichnięcie, nie udało mu się, jego głowa poleciała daleko w tył, nos jednak
został na swoim miejscu, w jego dłoniach. Ci, którzy nie znali Olafa,
przestraszyli się, słysząc jednak jego śmiech, przyłączyli się do poszukiwań
głowy, która jak się okazało, znalazła się na ogromnej choince. Jack, podał ją
Elsie uśmiechając się do niej lekko, dziewczyna odwzajemniła uśmiech i oddała
głowę właścicielowi.
-Za chwilę
obiad, chodźmy się troszkę ogarnąć.- Oznajmił pan domu i wszyscy zaczęli
kierować się w stronę domu. Anna szturchnęła lekko siostrę i z zawadiackim
uśmiechem spojrzała na Jack’a. Po czym złapała swojego męża za rękę i zaczęła kierować
się w stronę domu, zostawiając blondynkę daleko w tyle. Elsa uśmiechnęła się
jedynie zakłopotana i zaczęła wyciągać grudki śniegu, ze swoich długich włosów,
które nie wiadomo, czemu nie roztapiały się.
-Pomogę Ci.-
Usłyszała nagle i poczuła jak palce Jack’a zaczynają delikatnie wplątywać się w
jej włosy. Nie wiedziała jak ma się zachować. Zapadło niezręczne milczenie,
podczas którego zaczęła się coraz bardziej rumienić, nie wiedziała nawet,
dlaczego. Jack nie był w lepszym stanie, nawet, kiedy śnieg zniknął z jej
włosów, powoli przeczesywał je palcami wdychając jej piękny zapach. Zadrżała
lekko.
-Zimno Ci?-
Spytał widząc to.
-Nie.-
Odparła i odwróciła się w jego stronę, stali nieprzyzwoicie blisko siebie, Elsa
czuła jego łagodny oddech na twarzy.
-Więc?- Zaczął.-
Może pójdziemy się przejść?- Spytał z lekkim uśmiechem. Blond-włosa uśmiechnęła
się lekko i odparła.
-Dobrze,
tylko tym razem bez szybkich lotów.- Zaśmiał się lekko i wziął ją za rękę, po
czym ruszył powoli przed siebie. Dziewczyna wpatrzyła się na ich splecione
dłonie, to było tak naturalne jakby zawsze miało tak być, ścisnęła lekko jego
rękę, brakowało jej takiej delikatnej bliskości.
-Wiesz, tu
nie daleko jest piękny las.- Zagaił.- Możemy tam polecieć, jeśli się zgodzisz.-
Spojrzał na nią z nadzieją.
-No
dobrze…tylko wolno.- Myślała, że znowu pociągnie ją za rękę on miał jednak inne
plany, wziął ją na ręce już miał wystartować, kiedy coś w niego uderzyło.
-Jadłaś coś
dzisiaj?- Spytał, kompletnie zapomniał, że przerwali zabawę ze względu na
posiłek, dziewczyna lekko pokręciła głową. Zupełnie zapomniała o jedzeniu,
teraz jednak odczuła skutki swojego niedopatrzenia i zarumieniła się, kiedy
zaczęło burczeć jej w brzuchu. Jack podfrunął szybko do drzwi, z czego nie była
zadowolona, pozwoliła jednak postawić się na ziemi, obdarzyła go tylko
oburzonym spojrzeniem i udała się do jadali, nie mogła jednak zaprzeczyć, że
czuła się niesamowicie dobrze w jego ciepłych ramionach. Weszła do jadalni próbując
ukryć uśmiech wpływający na jej usta. Posiłek jeszcze się nie zaczął, usiadła,
więc przy stole, a miejsce obok zajął białowłosy. Kiedy patrzyła na tych wszystkich
ludzi pomyślała, że tak mogłoby być codziennie. Za nimi weszła jeszcze jedna
osoba, cała złota, z jakby piasku.- To piaskowy dziadek.- Oznajmił jej na ucho
Jack.- Polubisz go.
Obiad minął we względnej ciszy, tylko Olaf musiał
przytulić wszystkich, w poszukiwaniu ciepła, łącznie z krasnalami i wielgaśnymi
morsami. Elasa mogła się na to tylko uśmiechnąć. Ona i Jack opuścili pomieszczenie,
jako pierwsi.
-To, nasza
randka nadal aktualna?- Spytał z uwodzicielskim uśmiechem, Elsa zaczynała
tracić swoją pewność siebie, wcale jej się to nie podobało. Zanim zdołała
odpowiedzieć, Jack porwał ją w ramiona i wyleciał przez okno. Gnał szybko, a
dziewczyna ze strachem wtuliła się w jego ramiona.
-Zwolnij krzyknęła
i zacisnęła dłonie na jego koszulce.- Posłuchał jej i wiatr zelżał, ale mimo
wszystko nadal bała się otworzyć oczy.
-Spójrz…-
Powiedział delikatnie, powoli otworzyła oczy, to, co zobaczyła przeszło jej
najśmielsze oczekiwania, pod nią rozciągała się piękna, śnieżna kraina, na
pewno niestworzona sama z siebie, wszędzie pełno było przepięknych rzeźb.
-To ty…-
Wyszeptała ze uśmiechem, nie mogąc dokończyć zdania.- Są takie piękne.
-Naprawdę Ci
się podobają.- Uśmiechnął się lekko i wzmocnił uścisk. Oglądali z góry
przeróżne postaci, czy lodowe obrazy, a mimo, iż Elsa chciała stanąć, Jack nie
miał zamiaru wypuszczać jej z ramion, w końcu jednak musieli wracać.
Jack odprowadził ją, aż pod drzwi pokoju,
spojrzał w jej radosne oczy i jego serce zatrzepotało mocniej. Zaczął powoli
się nachylać w jej stronę.
OMG!!!!!!!!!! Mega! Tyle szczegółów, nawiązań do filmu i uczucia Elsy, to wszystko jest takie... super!
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny <3
OdpowiedzUsuńW końcu się doczekałam nowego rozdziału i powiem jedno SUPER! niecierpliwie czekam na kolejny :)
OdpowiedzUsuńTo takie urocze. Na pierwszych randkach zawsze jest tak romantycznie. W ogóle super, super, super rozdział.
OdpowiedzUsuńVee :*
Super piszesz! Gratulacje :) a kiedy następny rozdział?
OdpowiedzUsuńJeszcze nie zaczełam a teraz mogę co najwyżej na kardce pisać, bo do poniedziałku jestem w górach. Dzisiaj zdobyłam szczyt baraniej góry 7 godzin marszu w obie strony. Musiałam się pochwalić.
UsuńSpoko ;) gratulacje! już nie mogę się doczekać :D
UsuńBez obrazy Elizabeth Bluerlike ale coś z tą baranią gorą musiałaś pomylić ja byłam z obozem na tej górze i nam to zajeło 4 godziny w obydwie strony spokojnym spacerkiem;)
UsuńA poza tym genialnie piszesz:-) . I jezszcze jedno pytanko rozdziały dodajesz co określony czas czy nie;-P
UsuńNa prawdę przeszliście dwadzieścia kilometrów w cztery godziny, może to była inna trasa, bo mu jak szłyśmy to pewien odcinek był zamknięty. My szłyśmy koło czarnej Wisełki, bo trasa koła białej była nieczynna.
UsuńPo prostu zakochałam się w Twoim opowiadaniu. Już nie mogę się doczekać następnego rozdziału. Och i mam prośbę mogłabyś dodać gadżet do subskrypcji? Byłabym bardzo wdzięczna =) Życzę dużo weny!
OdpowiedzUsuń-Lunoir
O matko szalenie mi miło. Jasne że dodam, ale to w poniedzialek.
UsuńPrzepraszam, że pytam, ale kiedy mogę się spodziewać kolejnego rozdziału? Pisałaś, że ma pojawić się jeszcze dzisiaj, ale nie mogę się doczekać kiedy go wrzucisz, bo jestem mega podekscytowana i niecierpliwa. ;-)
OdpowiedzUsuńMiedzy Elsą i Jackiem według mnie trochę za szybko zaczeło iskrzeć.
OdpowiedzUsuńNie mogę sie juz doczekać tego ich balu.
Lecę czytać dalej :P
Troszkę zgadzam się z panią na górze. Oczywiście czytałam wszystkie poprzednie rozdziały, ale po co w kółko pisać, jakie to wspaniałe? ;) Po prostu byłam zbyt ciekawa co dalej, aby myśleć o tym, by zostawić komentarz ^^
OdpowiedzUsuńNiesamowite!! nieskończoność/10
OdpowiedzUsuń