Rozdział Piętnasty

by 10:27 23 komentarze


 Mam nadzieję, że podoba wam się nowy wygląd bloga i ścieżka dźwiękowa :) Zapraszam na kolejny rozdział.
***
                Chciał zobaczyć to na własne oczy. Słyszał wybuch, nawet przez chwilę jego oczy widziały tą wielką błękitną kulę czystej energii, która teraz zmniejszyła się ale nadal istniała, złowroga i dziwnie klaustrofobiczna. Leciał bez opamiętania, głuchy na krzyki innych. To było nieodpowiedzialne, mógł zginąć. Nie wiedział co zastanie w miejscu wybuchu. Ale nie myślał o tym, nie to było najważniejsze. Nie miał w sobie miejsca na złość, smutek, czy żal. Nie myślał o nikim innym tylko o swojej ukochanej i rozpierała go miłość. Ona była jego motorem, to Ona sprawiała, że się nie załamał. Wielka, niczym nieograniczona miłość.
                Pamiętał bardzo zimny wiatr, szczypiący nawet Jego w nos i uszy. Czuł swoje skostniałe palce u rąk i stóp. Widział swój oddech w postaci białego obłoczka wydobywającego się z ust. Jego ciałem wstrząsały dreszcze a zimne powietrze świszczało w płucach. Wiedział, że nie może lecieć, a może nie wiedział tylko tak mu się wydawało? Pamiętał fizyczne odczucia, ale nie mógł sobie przypomnieć co myślał. To było jak odurzenie. Zupełnie jakby nagle dostał czymś bardzo ciężkim w głowę. Nie pamiętał po co szedł, czemu się tak śpieszył, ale doskonale wiedział, że wiatr który kiedyś był jego sprzymierzeńcem, teraz za wszelką cenę chciał powstrzymać go od zrobienia jeszcze jednego kroku. Czuł jak rozpada się na kawałki. Rozum już wiedział, oczy widziały, ale serce nie chciało uwierzyć...
                W samym środku kuli stworzonej z wiatru i śniegu panowała wichura czarnego piasku, która nijako oddzielała go od ukochanej, ale widział ją. Była cała, zastygła w pozie heroicznego oddania, z dłońmi uniesionymi delikatnie w górę i stanowczą miną. Zupełnie tak samo piękna jak zawsze, tylko bardziej nierealna, jakby była szklaną lalką. Wytężył wzrok i zrobił jeden krok, potem drugi i jeszcze jeden.  Kiedy zorientował się na co patrzy, przestał czuć wszystko prócz swojego rozszalałego serca, które niczym młot tłukło się o jego żebra. Z każdym jego uderzeniem bolało coraz bardziej. Nie był w stanie powiedzieć co czuje zewnętrznie jak i wewnętrznie. Kiedy poniósł dłoń do policzka ze zdziwieniem zauważył, że płacze. Czemu płakał? Ona nie umarła...
                Po tygodniu od śmierci Mroka większość zwołanych ludzi wyjechała. Składając jeszcze słowa otuchy w ręce Anny lub Jack'a, jeśli ten jakimś cudem oderwał się od ukochanej. Nikt nie miał odwagi iść do Elsy. Podziwiali ją, niektórzy uważali, że jej czyn był szalony. Ale nie byli gotowi by spojrzeć na nią. Nieruchomą, wiecznie żywą a jednak nie żyjącą. Piękną bohaterkę, pokrytą idealnie cienką i  perfekcyjnie niezniszczalną warstwą lodu. Nikt nie chciał powiedzieć Annie i Jack'owi, że mało prawdopodobne jest to, że ona jeszcze, żyje. Nikt, nawet Mikołaj, nie miał odwagi zabrać im ostatniej kropli nadziei.
                Anna martwiła się o Jack'a o ile ona znajdowała pocieszenie w ramionach ukochanego to on nie szukał u nikogo pomocy i z dnia na dzień stawał się coraz bardziej oszalały. Ona była pewna, że jej starsza siostrzyczka żyje i była pewna też, że Jack wierzy w to równie mocno co ona. Ale kiedy ona powoli doprowadzała siebie do stanu używalności i stałości psychicznej. On powoli przenosił coraz to nowe księgi do stup Elsy, cały czas z nią rozmawiając i szukając sposobu by ją ożywić. Nie jadł, nie spał. Musieli zmuszać go do każdej normalnej ludzkiej czynności. Anna chciała mu pomóc, tak  bardzo jak tego pragnęła tak bardzo była przykuta do łóżka. Nie widziała sensu w kłóceniu się z opinią innych, bo sama nie czuła się na siłach, żeby wstać i iść do siostry.
                Nikt nie miał pojęcia, że dojście do ukochanej za każdym razem robi się coraz trudniejsze. Czuje, że to go powoli zabije, nogi powoli odmawiają mu posłuszeństwa. Coraz dłużej musi odpoczywać u jej stóp żeby powiedzieć jej cokolwiek normalnym głosem. Siedzi tam całymi dniami, czasem nocami i wie, że o wiele szybciej szukał by informacji gdyby siedział w bibliotece, ale nie może. Kocha ją tak mocno...
-Jeśli kiedyś zamienisz się w cholerny pył i nie zdążysz powiedzieć do mnie ani słowa przysięgam, że cię zabiję! Słyszysz?! Znajdę cię i zabiję! Nie możesz mnie tak zostawić, nie tak...- Czasem tak wyglądały ich rozmowy, on krzyczał a później płakał u jej stóp. Chwilę potem z jeszcze nie zastygłymi łzami na policzkach zaczyna szukać bez opamiętania w księgach. Musi coś znaleźć to jedyne czego jest pewien w takich chwilach.
-Błagam cię. Musisz się obudzić! Wiem, że mnie słyszysz. Kocham cię. Elso proszę. Możesz niczego nie pamiętać do choler, ale wróć! Nie dla mnie ale dla swojej siostry. Dla Anny. Błagam cię.- Płakał, błagał prosił i modlił się. To były dwa stany które napadały go niespodziewanie w jej obecności. Czasem na nią patrzył. Równie często po prostu opowiadał jej co się dzieje. Nikt inny nie mógł przedostać sie do Elsy.
-Wiesz, że Anna jest naprawdę osłabiona. Prawie nie może się ruszać. Naprawdę jesteś jej potrzebna. Nie powiedziałem Ci najważniejszego. Zostaniesz ciocią. Będziesz wspaniałą ciocią. Mam nadzieję, że wrócisz do nas zanim dojdzie do rozwiązania. Anna nie chce wybierać imienia bez c-ciebie. Widzisz znowu się rozpłakałem. Ostatnio zrobiłem się miękki. Ale to nic. Chcę tylko, żebyś do mnie wróciła. Żebyś wróciła do Anny. Kocham cie.- Czasami się załamywał, ale szybko się otrząsał. W pewnym sensie czuł się dziwną, egoistyczną satysfakcję z tego, że tylko on może przebywać przy Elsie.
                Bał się jej dotknąć, wyglądała na taką delikatną, taką kruchą i nierealną. Czasem śniło mu się, że do niego przychodzi, przytula go patrząc smutnym wzrokiem pełnym miłości. Nic nie mówią tylko się tulą do siebie. Jack nigdy nie chce jej puszczać, w jego mniemaniu mógłby już nigdy się nie obudzić byleby tylko po prostu z nią być, czuć jej dotyk. Nie musiałby z nią nawet rozmawiać. Czasem, kiedy nie mógł niczego znaleźć, niczego co dawałoby mu nadzieję, że Elsa jednak się obudzi, chciał, pragnął całym swoim sercem usnąć i nigdy, nigdy się nie obudzić. Nie w rzeczywistości gdzie jej nie ma. Kiedy natomiast budził się ze snu w którym ona była, płakał, bardzo długo. Nie chciał sie budzić, tak bardzo nie chciał. Przez długie minuty a czasem nawet godziny nie kontaktował.
                Jego dusza i ciało nie współgrały ze sobą, bo jakby mogły, kiedy jego dusza, całe jestestwo było zakute w lodzie. Tak blisko niego zaledwie na wyciągnięcie dłoni...
                Czasem nawiedzały go okropne myśli. Nie chciał myśleć nimi, brzydził się nimi i bał się, że mogą okazać się cholerną prawdą. Stał wtedy przed Nią i po prostu patrzył. Zastawiał się co Ona o nim myśli, czy ma go za tak wielkiego egoistę za jakiego on się uważa, czy może brzydzi się nim bardziej niż on sam. Bo jak niby, może siebie uważać za nieszczęśliwego człowieka, skoro to Ona jest unieruchomiona, to Ona nie może nic do niego powiedzieć. Wtedy gdy takie myśli go nawiedzają, przez chwilę, ale tylko przez chwilę, nawiedza go ta okropna, ohydna myśl, że może Ona wolała by nie żyć...
                Siedział w swoim pokoju, nie miał, żadnej ochoty wstać. Czuł, że właśnie dotarł do jakiejś granicy swojej wytrzymałości. Codziennie rano budził się zapłakany. Wstawał, jadł śniadanie, które smakowało jak piasek, wynosił książki z biblioteki, przedzierał się przez tą dziwną kulę śniegu i czarnego piachu, krzyczał, płakał, błagał i modlił się. Szukał w księgach, płakał. Modlił się. Rozmawiał z nią. Płakał. Załamywał się. Szukał. Płakał. Zbierał w sobie siłę. Krzyczał. Błagał. Mdlał ze zmęczenia. Budził się zapłakany. Szukał. Szedł na kolację, dopiero wtedy, gdy ktoś próbował się dostać do niego ryzykując własnym życiem. Jadł. Czasem się mył. Kładł się. Płakał. Zasypiał. Budził sie zapłakany. Tak było dzień w dzień, zachowywał się według określonego schematu, czasami tylko zmieniając kolejność różnych czynności. Dzisiaj było inaczej. Nie chciało mu się wstać. Zastanawiał się czy Anna go znienawidzi za to, że zostanie w domu. Wiedział, że zawiedzie Elsę, ale nie był w stanie nawet ruszyć palcem. Patrzył się  w sufit i myślał o tym ile osób w tym momencie zawodzi, ale nie mógł nic z tym zrobić. Dopiero świtało. Nie podniósł się, kiedy usłyszał pukanie do drzwi, nawet nie jęknął. Nie chciał by ktokolwiek był światkiem jego słabości. Przez jego ciało co chwilę przechodziły zimne dreszcze, strachu i upokorzenia. Nie rozumiał siebie, jak może tak wszystkich zawodzić.
-Jack?- Do pokoju wszedł postawny blondyn. Białowłosy nie zaszczycił go nawet spojrzeniem. Kristoff usiadł na łóżku i poklepał go "po bratersku" po głowie. Wydawać by się mogło, że chłopak nie może być osobą, która pociesz innych w chwilach załamani, ale to właśnie on wypowiedział słowa, które postawiły Jack'a na nogi. I nie były to słowa pocieszenia, ani nawet krytyki. Było to błaganie o pomoc, coś, co było prawdą, ale Jack, nie chciał już więcej odpowiedzialności. Blondyn powiedział.- Wstaniesz teraz. Zjesz marne śniadanie i pójdziesz do Elsy. Nie obchodzi mnie jak marnie się czujesz teraz, bo wiem, że jeśli będziesz tak leżał pogrążysz się w tej swojej cholernej pustce. A na to nie mogę pozwolić, bo ona jest gorsza od śmierci i jak pochłonie ciebie, to jestem pewien, dotknie też Anny. Nie zamierzam do tego dopuścić. Ona nie stara się dotrzeć do siostry tylko dlatego, że wie, iż TY dotrzymasz JEJ towarzystwa, tylko dla tego jeszcze zachowała zdrowy rozsądek! Myślisz, że tylko ty cierpisz?! Przepraszam to nie jest ferr, ale na twoich barkach spoczywa zdrowie psychiczne mojej żony i nie mogę nic z tym zrobić. Po za tym pamiętaj, że skoro nie ty i nie Anna będziecie mieli nadzieję, to kto mam mieć? Zastanów się tym.- Jack pierwszy raz widział, żeby chłopak płakał i nawet nie starał się tego ukrywać. Pokiwał lekko głową i dopiero kiedy blondyn wyszedł zdobył się na odwagę i spróbował wstać. Był smutny, oczy szczypały od zbierających się w nich łez, ale pojawiła się też jeszcze większa determinacja, to uczucie rozpierało go od środka. Umył się. Zjadł jałowe śniadanie w swojej sypialni i poleciał do Ukochanej. Tym razem coś się zmieniło, na lepsze. Nie było już płaczu. Wiedział, że wszystko będzie dobrze. To jedyna opcja, nie widział innych i nie chciał widzieć. Patrzył na Jej twarz, w jej piękne oczy i odzyskiwał nadzieję. Nie miał pojęcia dlaczego dopiero słowa męża Anny tak na niego podziałały, bo przecież wiedział o tym od dawna. Po prostu przez chwilę musiał się załamać, to było nieuniknione. Upadł, ale teraz wstał jeszcze silniejszy.
-Słuchaj no kochanie.- Powiedział z determinacją.- Obudzisz się prędzej czy późnie i nie będzie mnie obchodzić co na to powiesz wyjdziesz za mnie. Będziemy razem szczęśliwi...- Uśmiechnął się lekko i wziął do rąk kolejną księgę.- Zamieszkamy razem i będziemy szczęśliwi!- Był zachwycony tą wizją. Praca szła mu jeszcze szybciej, co chwilę dorzucał jakieś niepowiązane z niczym konkretnym zdanie, które dotyczyło ich przyszłości. Pod koniec dnia doszedł do momentu, gdzie mówił.- A nasze wnuki będą słodziutki i będziemy je rozpieszczać.
                Wstąpiła w niego nadzieja. Tak, czasem płakał, tak głośno, że był pewien przebił ten szalejący głośno wokół czarny piach, ale już się tym nie przejmował. Bo to nie były łzy słabości. Nie był słaby. Można było powiedzieć o nim wszystko, ale nie to, że był słaby. On płakał, nie z rozpaczy. Płakał ze zniecierpliwienia, bo nie mógł doczekać się momentu kiedy Elsa  przytuli go naprawdę. Po raz setny powtarzał sobie w myślach jak bardzo Ją kocha. Wiedział, że to się nigdy nie zmieni. Ona była jego drugą połówką, żadna inna połówka nie będzie pasowała ani do Niej ani do Niego. Wiedział, że jest Tą jedyną. Ich miłość nie przeminie. Naprawdę zamierzał się jej oświadczyć, to nie były puste słowa. Przed jej aktem heroizmu, nie myślał nawet o swojej przyszłości, kiedy żyło się tak długo to nie miało znaczenia, ale teraz, kiedy już wie jak cienka linia łączy ich wieczność od nicości. To całkowicie zmieniło jego punktu widzenia. Uśmiechnął się patrząc w jej oczy. Tak bardzo Ją kochał, mógł Jej to powtarzać miliony razy, w myślach, na głos, na jawie, we śnie. Za każdym razem jednak nie nabierały one więcej znaczenia, bo już po raz pierwszy, kiedy je wypowiedział miały one prawdziwie wielką wartość, bo były szczere płynące z głębi serca.
-Wrócisz do nas...- Wyszeptał z delikatnym, ale pewnym siebie uśmiechem.- Mam na to całą wieczność.- Uśmiechnął się trochę melancholijnie.- Postaram się, żebyś nie musiała tak długo czekać...

Eliz

Developer

Cras justo odio, dapibus ac facilisis in, egestas eget quam. Curabitur blandit tempus porttitor. Vivamus sagittis lacus vel augue laoreet rutrum faucibus dolor auctor.

23 komentarze:

  1. *w* Jack taki romantyczny ... teraz tylko czekać kiedy Elsa się obudzi :3

    OdpowiedzUsuń
  2. Taki klimatyczny rozdział... Czekamy na Elsę ^.^ Dobrze, że ostatecznie Jack nie popadł w paranoję tak do końca.
    Ania

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetny rozdział w sam raz na cudne rozpoczęcie ferii.
    Animka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Łaaaa. Z okazji rozpoczęcia Ferii życzę tobie, sobie i wszystkim tym którzy mogą od dzisiaj cieszyć się wolnym, wspaniałych, magicznych, pełnych fantastyki i przyprószonych śniegiem ferii. :) ^^

      Usuń
  4. Ojej... na miejscu Elsy zaczęłabym się bać... Frost nie rzuca słów na wiatr! :-)

    OdpowiedzUsuń
  5. Hej. Jeszcze raz ja... zaspamuję, nie zdziwię się jeśli usuniesz ten komentarz ... ale zapraszam na nowo otwartego bloga o Jelsie i kiepskim szablonie ( moje zdolności z zakresu grafiki...)
    http://snieznahistoriajelsafanfiction.blogspot.com/
    ( Opowiadane z perspektywy Jack' a )

    OdpowiedzUsuń
  6. *o* Super notka :D Mam nadzieję, że Elsa szybko się obudzi i będzie wszystko pamiętać ;) czekam na kolejną notkę ;]
    Życzę dużo weny, czasu wolnego dla bloga i twórczej pasji ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. dopiero niedawno tu trafiłam i czekam ^^

    OdpowiedzUsuń
  8. Twój blog jest wspaniały. Uwielbiam go.

    OdpowiedzUsuń
  9. Może wiesz kiedy już bd next? To może nie bd zaglądać tutaj jak wariat xd

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wcześniej niż, za tydzień, rozdział się nie pojawi. Przykro mi, ale mam teraz napięty grafik ^^ Będę kierowcą. W wolnym tłumaczeniu pakuję tyle godzin nauki jazdy ile się da bo są ferie i mogę :) ( no musiałam się pochwalić, że uczę się jeździć ) Także ten... no... postaram się dodać za tydzień. :)

      Usuń
    2. Powodzenia ;-) Ale ja i tak będę tu codziennie wchodzić. Tak na wszelki wypadek... =D

      Usuń
  10. Czekam na next-a i mam nadzieje ze Elza sie obudzi

    OdpowiedzUsuń
  11. Informuję, że nominowałam cię do LBA
    Więcej szczegółów tutaj :
    http://jackielsaloveisneverending.blogspot.com/

    PS : mogłabyś wpaść i poczytać ? Może ci się spodoba ? Opowiadanie również o Jelsie. :* Jeśli nie to przepraszam.

    OdpowiedzUsuń
  12. Nominowalam cię do LBA!
    Więcej u mnie: http//jelsa-czylisyrenaistraznik.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  13. Kiedy napiszesz kolejny rozdział?

    OdpowiedzUsuń
  14. Kiedy 16? Błagam, to opko jest szuper. <3

    OdpowiedzUsuń
  15. Cholera gdy jack mówi romantyczne rzeczy lub się uśmiecha lub ja całuje lub inne takie rzeczy to mi dziwnie w brzuchu (w dobrym sensie ) :3 wiec do cholery ONA MUSI SIĘ OBUDZIĆ TO JA COE BŁAGAM :((( bo wtedy będę smutna :C I to bardzo :C będzie mi go szkoda ze ja stracił lecz jeżeli tak nie będzie to JA CI MÓWIE ! ZNAJDĘ CIĘ DO CHOLERY I ZMUSZĘ ! ^^ <3 jackkkkk dasz radę ja to wiem ^^ zrób to dla siebie DAJESZ JESTEŚMY TU DO CHOLERY :P P.S sorka za słowa :3 -fanka Jacka i elzy ^^ ^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jestem za. Czekam na 16 rozdział już 2 tyg ;CC Eh! Jak ona umrze to moje szczęście też. :C

      Usuń
  16. Czekam na nowy rozdział bo piszesz wspaniale.
    Weny :)
    ~Ani~

    OdpowiedzUsuń
  17. Cześć jestem tu od nie dawna ale tak sie wczytałam :3
    Twoje opowiadanie jest mega i już nie moge doczekać sie nastepnego rozdziału :*
    Kocham <3 <3 <3

    OdpowiedzUsuń
  18. Przepiękny! Aż mi się płakć zachciało!

    OdpowiedzUsuń
  19. Nominowałam cię do LA! Szczegóły na:
    emillyhogwarts.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń