Rozdział Szesnasty

by 11:20 20 komentarze


 Nie wiem do końca co myśleć o tym rozdziale a wy co uważacie?
^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^
                Pocałunek prawdziwej miłości, nie działał. Próbował tego codziennie i wiedział, że jego miłość jest szczera. Sam chętnie zamieniłby się z dziewczyną, ale zaraz reflektował się i przypominał sobie, że wolał by umrzeć, niż sprawić Elsie taki ból jaki on odczuwa, przez jej stan. Kochał ją tak mocno, zrobi wszystko, żeby zminimalizować jej cierpienie do minimum.
                Jeśli myślał, ze łatwo przyjdzie mu znaleźć rozwiązanie i nie wpaść w jakąś chorobliwą paranoję, to bardzo się mylił. Minęło osiem długich miesięcy odkąd zniknął Mrok, to był dla jednych czas na odbudowy własnych małych światów, które zniszczyło zło. Dla białowłosego to był koszmar z którego chciał się jak najszybciej obudzić. Na początku skupiał się na Elsie. Chciał ją obudzić, ale po jakimś czasie bezowocnych prób, zaczął przyglądać się barierze, która otaczała całą jej wspaniałą postać. Zewnętrzna, elektryzująca, błękitna skorupa, była niezwykle zimna, kawałki lodu wirowały w niej z zawrotną prędkością i naprawdę trudno było mu przez nią przechodzić. Skupił się najpierw na niej. Tworzył bariery, śnieżne mury o różnej grubości, które według niego spokojnie potrafiłyby, zatrzymać taką zamieć. Te jednak poddawały się po kilku minutach. Bezradność, próbowała przejąć nad nim kontrolę, ale się nie dał, nie mogło być tak, źle. Pokonali Mroka i jedyne co dzieliło go od szczęścia to właśnie wybudzenie ukochanej z tego okropnego snu. Oglądał barierę z każdej strony, dotykał jej delikatnie, patrząc z zdziwieniem jak jego palce, po raz pierwszy reagują na chłód.  To było zadziwiające, ekscytujące, nieprzyjemne ale przede wszystkim ludzkie. Jeśli, nie mógł znieść swojej bezradności, wlatywał w ten prąd i leciał przeciw niemu, dopóki tylko mógł wytrzymać. Powolny proces autodestrukcji, który zaczął jechać w naprawdę nieprzewidzianym kierunku. Miał nadzieję, że nie wykolei się przed stacją.
                Nie było tak, że walczył o Elsę sam, bo wcale tak nie było. Wszyscy wertowali książki, czy szukali ludzi, którzy być może mogą coś wiedzieć. Był im za to wdzięczny i naprawdę miał nadzieję, że  szybko którykolwiek z nich przyjdzie z przełomem. Pewnego dnia nie wytrzymał. Stał poza barierą, tym razem naprawdę nie wiedząc, czy da radę ja przejść... w jednym kawałku. Był osłabiony, doskonale wiedział, że się  trochę zaniedbał. Jego organizm nie przyzwyczajony do ograniczeń a umysł zmuszony do nagłego wysiłku. To nie mogło się dobrze skończyć. Naprawdę, nie miał pojęcia czy tym razem to dobry pomysł, pomyślał o małej przerwie, jeden dzień, będzie czytał książki i być może uda mu się coś znaleźć. Zaraz jednak pomyślał co mogłaby na takie zachowanie pomyśleć jego Elsa. Chciał ją zostawić. Ogarnęło go irracjonalne poczucie winy. Elsa nigdy nie winiłaby go za odpoczynek, ale jego zamroczony umysł nie pojmował tego na razie. Wszedł w wir, zrobił dwa małe kroki i wir go porwał...
                Dryfował, czuł ogromne zimno, ale nie znaczyło to nic w porównaniu z tą ciszą jak go ogarnęła. Przymknął oczy, włosy przez wiatr przylgnęły mu do głowy. Zaczął powoli odzyskiwać rozum i począł zwalniać. Skupił cało pozostałą w sobie energię i chciał zatrzymać się wraz z wiatrem, który go popychał.
                Był za słaby, moc tarczy jeszcze przyspieszyła, sprawiając, że przez siłę odśrodkową wyleciał z tamtą z zawrotną prędkością, usłyszał kolejny wybuch i zapadł w ciemność.
***
                Otworzyła powoli swoje oczy, nie było tak jak się spodziewała. Zaraz po przebudzeniu, nie była zdezorientowana, od razu wiedziała co się stało... no może nie do końca. Pamiętała, jak stanęła koło  Mroka, jak moc kumulująca się w jej sercu prawie wyrwała się z pod kontroli, rozmawiała z nim chwilę i wyprowadził ją z równowagi. Niestety. Jej plan zakładał, że go zamrozi, nawet jeśli jej moc byłaby trochę nieokiełznana to na pewno, nie ona powinna być zamrożona. Złapała się za głowa pomieszczenie w którym się znajdowała było duże, ale mimo to dziwnie klaustrofobiczne.  Szła przed siebie, krzyczała, płakała, nawoływała, groziła, śpiewała, tańczyła, czarowała i wiele innych by ktokolwiek ją zauważył. Miała wiele czasu na przemyślenia i postanowiła sobie, że jeśli jakoś stąd wyjdzie to nie będzie się już wahać w sprawie Jack'a. Kocha ją a ona kocha jego, nie miała pojęcia nad czym się do tej pory zastanawiała.
                Nie miała pojęcia czy ona w ogóle jeszcze żyje, miała myśli samobójcze, choć nie wiedziała, czy dokładnie tak je można nazwać, bo zakładając, że już nie żyje, to czy mogłaby się zabić? Była naprawdę blisko pierwszemu, poważnemu i zapewne nieodwracalnemu krokowi w tym kierunku i właśnie w ostatnim jej zawahaniu, usłyszała piękny, doskonały, dźwięczny głos ukochanego. Myślała, ze jeśli wcześniej była w pełni władz umysłowych, to teraz na pewno je straciła, ale z każdym kolejnym słowem robiła się na przemian szczęśliwa i zrozpaczona. Szczęśliwa, bo to co do niej mówił, przekonywało ją do walki i trwania w tym nieszczęściu. Pokazywał jej całego siebie wszystkie swoje lenki i wątpliwości. Zrozpaczona bo mimo, iż bardzo tego pragnęła nie miała pojęcia jak wydostać się z tej patowej sytuacji. Każdego dnia czekała z niecierpliwością momentu, kiedy do niej przyjdzie i zaczną rozmawiać. To dzięki niemu mogła w ogóle określić ile już znajduje się w tej dziwnej rzeczywistości. Prawie skakała ze szczęścia, kiedy dowiedziała się, że będzie ciocią. Pojawiły się też pytania, czy ona kiedykolwiek zostanie matką? A jeśli stąd wyjdzie, to czy w ogóle będzie miała dzieci? Nie chciała tych pytań, ale same pojawiły się w jej głowie. Czasem dochodziła do pozytywnych wniosków, a czasem... nie chciała myśleć o tych innych rozwiązaniach.
                Obudziło ją szarpnięcie. Światło i głośny, trudny do zidentyfikowania dźwięk, a później wiatr. Patrzyła przerażona w przestrzeń, po chwili coś z wielką szybkością przeleciało pół metra od niej. Wystraszyła się. Odwróciła niepewnie głowę, nie spodziewała się tego co zobaczyła.
-Jack...
***

                Czuł się niesamowicie lekko, ogarniał go tak dobrze znany mu zapach. Zapach, którym mogła poszczycić się tylko jedna osoba. Delikatna woń jego ukochanej. Jej perfumy otaczały go z każdej strony. Tak dawno nie czuł tego zapachu, że czuł się lekko przestraszony, ale jeśli to był sen, to nie chciał się jeszcze obudzić. Zaniepokoił go naprawdę dopiero delikatny dotyk na włosach. Otworzył oczy i spojrzał w na spokojną twarz ukochanej. Płakała, ale jej twarz była spokojna.
-Tylko dzięki twoim słowom, nie zwariowałam tu z samotności.- Wyszeptała, ale doskonale ją słyszał. Rozejrzał się gwałtownie, był... gdzieś. Leżał na białej podłodze, wszędzie było biało, nie widział, żadnych ścian. Mieli na sobie swoje ciuchy.
-To sen...- Wyszeptał.
-Raczej koszmar.- Westchnęła dziewczyna.- Znalazłam się tu, i nie wiedziałam co się stało. Szłam przed siebie, ale donikąd nie doszłam, jakbym się w ogóle nie poruszała. Tu jest tak cicho, za cicho. Sam na sam ze swoimi myślami, myślałam, że zwariuję. Tylko dzięki temu, że mówiłeś do mnie miałam jakąkolwiek nadzieję, że nie jestem wariatką.- Uśmiechnęła się przez łzy, które powoli zaczęły płynąć po jej policzkach.- Jestem taka szczęśliwa, że mogę cię dotknąć, zobaczyć. Mam jednak nadzieję, że to tylko mój sen, że nie ma cie tu naprawdę, bo to okropne miejsce. Okropne miejsce, gdzie ludzi czeka tylko samotność.- Rozpłakała się na dobre.
-Nie płacz...- Wyszeptał, ale tak naprawdę nie mógł znaleźć słów jakimi mógłby ją pocieszyć. Złapał ją w swoje objęcia i po chwilowym milczeniu wyszeptał prosto do jej ucha.- Gdybym miał przeżyć tysiąc lat na ziemi bez ciebie a dzień tu z tobą, wybrałbym to miejsce, bo tylko ty możesz sprawić, że stanę się szczęśliwy.- Pocałował, ją mocno z całej siły. Nie ośmielił się jeszcze nigdy włożyć tyle pasji w pocałunek z nią, bojąc sie, że ja wystraszy, ale teraz tego potrzebował. Czuł jej mocne pociągnięcia za kosmyki swoich włosów, ale nie znaczyły one bynajmniej, że ma przerwać. Oddawała, każdy pocałunek z pasją i mocą, nic się dla niej w tym momencie nie liczyło. Tylko ten mężczyzna, który trzymał  ją mocno w swoich ramionach. Chciała się zapomnieć, pragnęła tego. Pragnęła Jack'a a on pragnął jej.  Czuła to w każdym jego dotyku ust, każdej pieszczocie chłodnych, delikatnych dłoni. W każdym jęku i westchnieniu. W mimice jego twarzy i ruchach ciała...
                Anna podświadomie czuła, że stało się coś... nie potrafiła tylko określi czy dobrego, czy raczej złego. Miała mieszane uczucia. Była zaniepokojono i wiedziała, że musi kogoś wysłać, żeby sprawdził, co się dzieje z Jack'em i Elsą. Zawsze ufała swojej intuicji, a odkąd zaszła w ciąże stał się ona jeszcze bardziej przydatna i wyostrzona. Jeśli można użyć takich zwrotów odnośnie do intuicji właśnie. Najpierw wołała, ale nikt jej nie słyszał.  Później potłukła cały serwis do herbaty jaki stał na szafce nocnej koło jej łóżka, zaczęła mieć coraz większe trudności z oddychaniem. Wiedziała, że nie wolno jej się denerwować, ale jak miała zachować spokój, kiedy prawdopodobnie coś się dzieje z jej siostrą i jej ukochanym?! Wytarła łzy z policzków i wstała z pełnym zaciętości wyrazem twarzy.
-Ugh, Kristoff!- Krzyknęła zła i zadyszana.- Niech ja cię tylko spotkam, miałeś być w pobliżu!- Wyszła z pokoju w przewiewnej koszuli nocnej. Oparła się o ścianę, bo zakręciło jej się w głowie. Szła powoli, kroczek po kroczu, głaszcząc wolną dłonią zaokrąglony brzuch. Miała urodzić na dniach. Ciąża była i tak zagrożona, dlatego teraz prawie w ogóle nie ruszał się z łóżka. - Kirstoff - Krzyknęła stojąc u szczytu schodów. Zaczęła się poważnie martwić, nawet jeśli mąż by jej nie usłyszał to ktoś inny na pewno. Krzyczała bardzo głośno a domostwo wyglądało jak opuszczone. Wystraszyła się nie na żarty.
                Jack trzymał śpiącą ukochaną w ramionach. Chciał się stąd wydostać i wiedział, że Elsa pragnie tego tak samo mocno jak on. Zamknął oczy, z których powoli zaczęły wydostawać się. słone łzy. Miał nadzieję, że los nie dał mu szansy na zobaczenie jej po raz ostatni. Obawiał się, że gdyby teraz wrócił do rzeczywistości, to zwariowałby na pewno. Dziękował jednak losowi, że pozwoli mu z nią pobyć. Zamknął ją w ciasnym uścisku, drżących z niepewności ramion i wyszeptał prosto do jej ucha.
-Kocham cię.- Uśmiechnął się przez łzy. Znalazł ją i teraz musieli tylko wrócić do siebie razem. Nie było nawet mowy o tym, żeby jeszcze kiedykolwiek oddzielili się od siebie na dłużej. Wiedział, że to by go zabiło.
                Anna nie wiedziała, czy chce zejść na dół, czy wrócić do pokoju. Źle się czuła, wolała więc nie zagrażać, życiu dziecka. To było rozsądne z jej strony, mimo, iż ze względu na siostrę w ogóle nie miała ochoty tego robić. Weszła do pokoju i spojrzała się tępo na łóżko, nie była pewna co ma ze sobą zrobić. Nie mogła nic poradzić na to, że jej głowę nawiedzały coraz czarniejsze scenariusze. Usiadła ciężko na łóżku, wzdychając cierpiętniczo. Chciała odgonić ponure myśli i zaczęła przeglądać zdjęcia na półkach. Nagle zauważyła, koło zdęcia przedstawiającego ich czwórkę kawałek porwanego pergaminu i w pośpiechu wypisane słowa.

                Anno, nie denerwuj się, ale musiałem wyjść. Coś się stało przy barierze, zaczęła emanować dziwną energią, którą nawet ja czuję mimo, że jestem człowiekiem. Wrócę jak naj...

                Nie przeczytała dalej, bo złapał ją bardzo silny skurcz, już wcześniej miała kilka takich, ale nie powtarzały się tak często jak te i nie bolały tak mocno. Bała się. Łzy leciały po jej zaróżowionych z bólu policzkach. Doczołgała się na łóżko, z przerażeniem rejestrując, że skurcze nie mijają. Po chwili wiedziała co się stało. Zaczęła rodzić. Trochę za wcześnie, ale przecież nie mogła tego przerwać. Zacisnęła bardzo mocno zęby i zaczęła przeć, miała ogromną nadzieję, że ktokolwiek, zdąży przyjść. Cały czas pamiętała moment, kiedy dowiedziała się, że ciąża jest zagrożona. Czasem myślała, że nad jej rodziną ciąży jakieś fatum. Jęknęła z bólu i zaczęła krzyczeć. Nie długo wszystko miało się skończyć, była tego dziwnie pewna nie wiedziała tylko, czy to dobrze, czy źle...
               

Eliz

Developer

Cras justo odio, dapibus ac facilisis in, egestas eget quam. Curabitur blandit tempus porttitor. Vivamus sagittis lacus vel augue laoreet rutrum faucibus dolor auctor.

20 komentarzy:

  1. Cudowny rozdział, ale gdzie oni są? Co będzie z Anną? O.o Jak czytałam tą końcówkę to przyznam, że bałam się. Kobieta rodząca sama w ogromnym pałacu i jeszcze mająca niejasne przeczucia... Coś będzie musiało się źle skończyć...

    OdpowiedzUsuń
  2. Tak długo oczekiwany next :C Mam nadzieję że następny pojawi się szybciej niż za miesiąc :D No ale nie tego. Super rozdział <3 Co tu więcej pisać ;D

    OdpowiedzUsuń
  3. Super rozdział!!!! Sama myślałam, że nie ma nexta chyba z 8 miesięcy.... XD Dzięki Tobie sama zaczęłam niedawno pisać bloga o Jelsie ") Proszę cię oceń mojego bloga, zależy mi na twojej ocenie... :)
    http://adresmojegoblogajestdziwywiem.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. Przepiękny!!!!Kocham, czekam na następny i serdecznie zapraszam: http://czkawkaastridszczerbatekelsajack.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  5. Rozdział cudowny :-D
    Potrafisz trzymać w napięciu :)
    Gdzie znajdują się Jack i Elsa? Co się stanie z Anną i jej dzieckiem? Mam nadzieję, że wszystko dobrze się skończy :)
    Życzę dużo weny i szybkiego nexta :-D

    OdpowiedzUsuń
  6. super jestem ciekawa za ile będzie next Bb

    OdpowiedzUsuń
  7. Proszę niech nowy rozdział będzie szybciej niż za miesiąc!!! To jest cudo jak tak długo nie mogę czekać!!!
    ~Lotopałanka ^^

    OdpowiedzUsuń
  8. Zapraszam na mojego posranego bloga. :3 Bo ten mojej siostry jest z dupy heheszki. :)
    http://mojezywioly.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  9. Nadal czekamy <3

    OdpowiedzUsuń
  10. Super!Czekam na następny. Co się stanie z Anną..uhhh!
    Zajrzysz na bloga? elsa-i-przyjaciele.blogspot.com
    bardzo mi zależy :*

    OdpowiedzUsuń
  11. Zakochałam się w tym blogu! <3 Proszę, rób częściej rozdział :3

    OdpowiedzUsuń
  12. Dawno temu żyła sobie dziewczyna która pisała opowiadania o jelsie. Na bloga tej dziewczyny zajrała Layla i sie zakochała i to by było na tyla
    Layla

    OdpowiedzUsuń
  13. Ja już chce następny rozdział <3 Zakochałam się! Wczoraj w nocy czytałam i dziś rano i właśnie skończyłam. Uwielbiam <3

    OdpowiedzUsuń
  14. Już prawie miesiąc minął, zapadłaś w sen zimowy??? A co do rozdziału to epicki !!! Czekam na ciąg dalszy :-D

    OdpowiedzUsuń
  15. Nominuję cię do LBA
    info u mnie : http://jackielsaloveisneverending.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  16. Kiedy ten nowy rozdział? ;//

    OdpowiedzUsuń
  17. Aaaa, ślicznie! Przeczytałam całego bloga w trzy dni. Mimo, że nie oglądałam Strażników Marzeń, a Krainę Lodu tylko połowicznie, strasznie podoba mi się pairing Jelsa, a twoje opowiadania są wspaniałe. Na początku było trochę błędów, głównie ortografia, teraz zdarzają się głównie literówki. Czekam na nn.

    OdpowiedzUsuń
  18. Super rozdział świetnie piszesz! Mam prośbę ... Mogłabyś udostępnić mojego bloga?
    http://jackfrostxelsaxjelsa.blogspot.com/2015/04/prolog.html

    OdpowiedzUsuń