Pegazy były naprawdę pięknymi stworzeniami, czarodzieje z
zafascynowaniem przyglądali się śnieżnym koniom, chcąc pojąć, w jaki sposób
Elsa je ożywiła, ta jednak nie miała ochoty rozmawiać o aspektach i
ograniczeniach swojej mocy, za bardzo zależało jej na czasie. Wiedziała, że
suknia nie będzie odpowiednim strojem na lot koniem, dlatego, założyła swój
strój do jazdy konnej, drugi pożyczyła Laurze. W skład stroju wchodziły
dopasowane czarne spodnie, biała koszula i brązowy długi płaszcz z kapturem z
rozcięciem z tyłu.
Było zimniej niż podejrzewali, Elsie nie robiło to różnicy, ale innym
tak, dlatego musieli lecieć nieco wolniej niż planowali, zdążyli jednak dotrzeć
na miejsce w samą porę, nie mieli czasu, żeby znowu powtórzyć swój plan. Elsa
zachowywała się spokojnie, choć wewnątrz drżała ze strachu, wiedziała, że musi
się uspokoić, bo koszmary przyciąga strach, tym razem nie był to strach
spowodowany jej mocą albo bezradnością, bała się, że może nie wrócić z tej
misji bała się o swoje życie. Ukradkiem, kiedy zdawało jej się, że nikt na nią
nie patrzy pozwoliła sobie na kilka dramatycznych oddechów. Pomogło jej się to
w nieznacznym stopniu uspokoić. Zdobyła się na pokrzepiający uśmiech w stronę
pozostałych i ruszyła razem z Laurą w stronę siedzimy Mroka.
Twierdza była dokładnie taka, jaką wyobrażała sobie Elsa. W porównaniu
z jej zamkiem czy z domem Mikołaja wydawała się mizerna i mała, ale to były
tylko pozory. Kamienny budynek otaczały drzewa, nieliczne okna były tak małe,
że na pewno nie udałoby się im przez nie uciec w razie potrzeby. Nieco
zmartwiło to blondynkę, bo na razie widziała tylko jedno wejście, które było
pilnie strzeżone. Budynek znajdował się po środku puszczy, nikt raczej się tu
nie zapuszczał, wyglądał na opuszczony, a czarne cienie przemieszczające się po
posiadłości dodawały mu tylko upiornego wyrazu.
-Podwoili
straże.- Szepnęła z niedowierzaniem Laura. Elsa wyczuła, że dziewczyna powoli
się poddaje, nie mogła do tego dopuścić, jeśli się poddają zaczną być
nieostrożne a to może nieść za sobą straszne konsekwencje.- Nie dostaniemy się
do środka.- Mózg władczyni lodu pracował na potrojonych obrotach spojrzała na
siebie i na twierdzę i już wiedziała, co muszą zrobić.
-Dostaniemy
się.- Powiedziała z pewnością w głosie Elsa. Wszystkie wątpliwości, jakie miała
nagle zniknęły. Ruszyła przed siebie pewnym krokiem.-Powiesz, że mnie
przekonałaś abym się do ciebie przyłączyła, abym przyłączyła się do Mroka,
kiedy tylko Cię odwoła pobiegniesz do siostry i uciekniecie.
-Co?! Nie
możesz!- Laura nie mogła na to pozwolić, ale Elsa już zdecydowała, miała plan,
jeśli Mrok zostanie pozbawiony pomocy dziewczyn, nie będzie mógł już nikim
manipulować to dostatecznie go zdenerwuje może nawet na tyle, że straci
koncentracje i Elsa będzie mogła zadać ostateczny cios, nawet za cenę własnego
życia. Nie, nie była by zdolna do morderstwa, nawet, jeśli miałaby zabić kogoś
tak niegodziwego, ale miała inny plan. Laura tylko z wyrazu twarzy blondynki
mogła stwierdzić, że nic nie wskóra, ale mimo to nie ruszyła się nawet o milimetr.
-Pójdę nawet
bez ciebie!- Krzyknęła nie przejmowała się czy ktoś ją usłyszy, nie teraz,
kiedy już postanowiła. Nie będzie żadnej wojny, ani rozlewu krwi już ona się o
to postara.Czarnowłosa ruszyła do Elsy, nadzieje powróciła, już niedługo spotka
swoją siostrę. Jeśli wszystko pójdzie dobrze...
Weszły o dziwo bez problemu,
Elsa uważała, że to podejrzane, ale nie było już żadnej możliwości
odwrotu. Szła z mocno kołaczącym sercem
przez ciemny i bardzo słabo oświetlony, wilgotny korytarz. Laura bez słowa szła za nią, od wewnątrz
trawiło ją oczekiwanie na wolność i strach. Teraz bała się o dwie osoby, o
swoją siostrzyczkę i Else, śmiało mogła nazwać tą drugą przyjaciółką. Doszły do
dużych drzwi, były podniszczone, ale jednocześnie zdawały się być bardzo trudne
do sforsowania. Zatrzymały się przed nimi na chwilę.
-Pamiętaj.-
Szepnęła Elsa.- Kiedy tylko Cię wypuści, zabierasz swoją siostrę i uciekasz jak
najdalej. Gdybym już nie wyszła powiedz Jack’owi i Annie, że ich kocham.
-Co ty…-
Nigdy nie dokończyła tego pytania, bo Elsa otworzyła drzwi, za którymi
znajdował się Mrok, w każdym tego słowa znaczeniu.
Anna obudziła się targana
niezwykle dziwnym przeczuciem, poderwała się gwałtownie i zaczęła się szybko
ubierać, jednocześnie chciała zachowywać się jak najciszej. Nie rozumiała
powodu swojego roztrzęsienia, ale było to uniej conajmniej dziwnym stanem. Ręce
jej się trzęsły i dziwnie pociły, próbowała zapiąć sukienkę, ale ręce z żadne
skarby świata nie chciały z nią współpracować. Pierwszy raz zdarzyło jej się
tak szpetnie i głośno przekląć. Z nerwów bolał ją brzuch, to nie było wcale a
wcale miłe uczucie. Jakimś cudem udało
jej się nie obudzić, męża mimo, iż jej ruchom daleko było do ciszy. Szybkim
krokiem ruszyła do drzwi, nie zdążyła tam jednak nawet dojść bo poczuła nagłą
falę mdłości. Próbowała ją zignorować, ale nie dało sie już po kilku krokach
wiedziała, że jeśli szybko nie znajdzie się w pobliżu łazienki to będzie bardzo
źle. Pozwoliła, więc, żeby ten dziwny i irracjonalny strach opanował ją jeszcze
bardziej. Sama siebie próbowała uspokoić, mówiła, że gdyby naprawdę coś złego
się stało to na pewno już by o tym wiedziała. Wiedziała, że tak by było a mimo
to po jej policzkach płynęły łzy, kiedy zwracała
wczorajszą kolację.
Jack cały w niepewności stał pod
drzwiami swojej ukochanej, nie był pewny, że porozumienie od którego doszli
wczoraj jeszcze trwa. Serce biło mu mocno a na ustach znajdował się szeroki
uśmiech. Zapukał energicznie i nie czekając na odpowiedz wszedł do pustego
pokoju. Łóżko było zaścielona a pościel zimna, był ranek i wiedział, że Elsa
powinna jeszcze znajdować się w pokoju, nie zaniepokoił się jednak tak jak
powinien. Pomyślał, że nie mogła spać i znajduje się teraz w jadalni, nie mógł
się bardziej mylić. W jego umyśle pojawił się cień strachu, ale zignorował go
nie mógł pozwolić, żeby cokolwiek rozdzieliło jego i Elsę, nie dopuszczał do
siebie takich myśli.
Wszedł do jadalni i powolnym
spojrzeniem powiódł po znajdujących się tam ludziach. Nie zauważył Elsy, Anny i
Kristoff'a, Astrid i Czkawki oraz co najbardziej go zdenerwowało Laury. Miał
już się spytać kogoś, czy nie wiedzą, gdzie owa grupa może się znajdować, kiedy
do pomieszczenia wpadł rozdygotany blondyn. Był blady jak trup, a zwyczajowa
wesołość ustąpiła miejsca autentycznemu przerażeniu.
-Anna!-
Krzyknął wskazując dłonią bliżej nieokreślony kierunek.- Źle się czuje i chyba
ma gorączkę, ale cały czas woła, żeby zobaczyć co z Elsą. Gdzie ona jest?-
Krzyknął. Wydawał się być rozerwany między pragnieniem wiecznego trwania przy
żonie a spełnieniem jej prośby. Jack
słysząc tylko imię swojej lubej wybiegł z domu i zaczął wołać ją, po kilku
próbach i ciszy która mu odpowiedziała, zaczął panikować. Latał w tą i z
powrotem niczym w jakimś amoku jakby to miało sprawić, że zaginieni zaraz się
pojawią. Był pewien, że to wina Laury. Zaczął się na nią wściekać i wyzywać na
wszystkie znane sobie sposoby, dopiero ciepła dłoń Mikołaja na ramieniu
pozwoliła mu się opanować na tyle by przyjąć plan działania jaki wymyśliła
reszta, podczas gdy on panikował. Nie wiedzieli gdzie są, ale starali się
uspokoić Jack'a. Nie mogli dopuścić, by w szeregach zapanował chaos. Nikt nie
śmiał na głos powiedzieć tego co wszystkim chodzi po głowach, ale Anna było
tego niemal pewna. Czuła, że Elsa w tym momencie znajduje się tam skąd nie ma
wyjścia. Wiedziała, że wszystko rozstrzygnie się szybciej niż powinno a ona jeszcze nie była na
to gotowa. Miała nadzieję, że jeszcze kiedyś zobaczy swoją siostrę. Wszyscy
mieli nadzieję, że jeszcze kiedyś ujrzą Elsę.
Laura biegła ile sił w nogach,
nie miała czasu do stracenia. Zdradzieckie łzy lały się po jej policzkach i
czuła uścisk w brzuchu. Po chwili wleciała przez stare drzwi do małego pokoju w
którym znajdowały się tylko dwie prycze, które ledwo można było nazwać łóżkami
i jeden kufer na ubrania. Smutna złotooka dziewczyna spojrzała na Laurę a jej
oczy momentalnie rozszerzyły się w wyrazie bezgranicznego szczęścia. Rzuciła
się na Laurę z cichym piskiem i rozpłakała się.
-Bałam się,
że już Cię nie zobaczę.- Ściskała kurczowo dłonie na ramionach siostry, jakby
bojąc się, że ta zaraz zniknie i już nigdy się nie zobaczą.
-Ciii...- Uspokajała
siostrę.- Spokojnie, musimy teraz szybko stąd wyjść, nie ma czasu.- Pomogła
wstać siostrze, wzięła kilka jej rzeczy i lekko przyspieszonym krokiem zaczęły
pędzić w stronę wyjścia. Odprowadzał je opętańczy śmiech zadowolenia Mroka. Laura miała wielką ochotę wrócić po blondynkę,
ale wiedziała, że był to daremny trud. Nie pokonała by Mroka, ona umie jedynie
zmieniać wygląd. Łzy bólu i straty płynęły po jej policzkach, kiedy wsiadała na
konia z siostrą i łzawym głosem kazała wszystkim wracać. Obróciła się tylko
raz, w samą porę by z oddali zobaczyć wybuch dziwnej jasno niebieskiej pary i
kawałków lodu. Nie zastanawiała się co to jest, ale wiedziała jedno. Wybuchu
nie spowodował Mrok.
Nie miała odwagi stanąć twarzą w
twarz z Jack'iem i resztą rodziny Anny. Rozdzieliła się z nimi w połowie drogi
postanawiając, że zamieszka w razem z siostrą gdzieś, gdzie ich umiejętność nie
będzie mogła posłużyć nikomu w złych celach. Wiedziała, że jest tchórzem, ale nie
dała by rady. Wolała, żyć z tym piętnem do końca. Niż powiedzieć ukochanemu
Elsy, że dziewczyna prawdopodobnie nigdy już nie pojawi się w jego życiu.
Chciała zamknąć ten rozdział, musiała dla swojej siostry. Miały tylko siebie.
Anna w pewnym momencie zasnęła w
połowie z gorączki a w połowie ze zmartwienia. Obudziło ją lekkie drżenie
ziemi, zerwała się błądząc po zebranych przy jej boku ludziach niewidzącym
wzrokiem, po czym znów zapadła w sen. Następne przebudzenie, obudziło nieco
bardziej jej świadomość. Już nie czuła tego irracjonalnego strachu, zastąpiła
go przerażając pustka. Przy jej łóżku siedział tylko jej mąż. Miał załzawione
oczy i grobowy wyraz twarzy. Do głowy wpadło jej naraz tysiące czarnych
scenariuszy.
-Kochanie...-
Zaczął powoli i niepewnie, z jakiegoś powodu Anna zdenerwowała się cholernie z
powodu tonu jego głosu.
-Lepiej
przemyśl dwa razy to co chcesz mi powiedzieć.- Prawie krzyknęła ze złością.
Blondyn jedynie opuścił głowę nie patrząc jej w oczy.
-Elsa...Ona...
-Nie kończ.-
Mimowolnie kręciła głową.
-Doprowadziła
do eksplozji w której zginął Mrok...- Anna zaczęła płakać wiedziała, że to nie
jest koniec wypowiedzi.
-Gdzie ona
jest?- Spytała na przekór tego co powoli do niej docierało.
-Przykro mi
Anno.- Zaczął płakać i przytulił ją do siebie.
-Nie, nie,
nie, nie, nie, nie, nie...- Powtarzała się i nie mogła przestać.- Kłamiesz!
Odwołaj to! W tej chwili.
-Anno...
Nie,nie,nie,nie! Anna ma rację to nie może być prawda ;-; Jeśli Elsa zginie może Księżyc wybierze ją na strażniczkę, oby tak. Czekam na next :) Weny życzę!
OdpowiedzUsuńWow, ale szybkość dziękuję za komentarz.
UsuńNiesamowite. Mam na myśli rozdział, ale też to, że znikasz, nie piszesz i w najbardziej niespodziewanym momencie pojawiasz się z tak cudownym rozdziałem. Tylko... To nie może być prawda, prawda? To, że Elsa umarła. W każdym razie, cokolwiek w opowiadaniu się stanie, czekam na ciąg dalszy i życzę bardzo dużo weny!
OdpowiedzUsuńAnna
*w* Elsa umrze ? nie nie nie trzy razy nie XD wierzymy w to , że będzie żyć :)
OdpowiedzUsuńŁał. Niesamowity rozdział i przede wszystkim blog. Trzymasz w napięciu i wspaniale piszesz. Życzę ci dużo weny i z przyjemnością, będę rozgłaszała twojego bloga.
OdpowiedzUsuńDo usłyszenia... Możesz nawet wpaść do mnie niedługo.
Ściskam mroźno!!!
wow
OdpowiedzUsuńten rozdzial byl niesamowity
zapraszam na mojego bloga:
jack-i-elsa.blogspot.com
Nie... Ona będzie żyć! Na pewno! :c
OdpowiedzUsuńNie.. Nie możesz jej zabić w przeciwnym razie znajdę cię... Czy ty nie masz serca? Tak się nie robi, nie odbiera się tak wspaniałej, głównej bohaterki. Rozumiesz? Nie. Możesz. Nie. Nie i jeszcze raz NIE
OdpowiedzUsuńAnimka
Nieeeee XD NIE! XD Masz jej nie uśmiercać jasne?! :D Jelsa ma mieć happy endzik :D A tak na poważnie to super rozdział :D Czekam a nexta :)
OdpowiedzUsuńCzytam to drugi raz i znowu zaczęłam płakać jak okazało, że Elsie coś się stało. Nieeee
OdpowiedzUsuń