Mam nadzieję, że ktokolwiek to jeszcze
czyta. Miałam już zawieszać, lub usunąć bloga, ale nie miałam serca, żeby to
zrobić. Wena w końcu wróciła, na jak długo nie mam pojęcia. Mam nadzieję, że na
jak najdłużej. Przepraszam.
Elsa patrzyła na szczupłą
dziewczynkę, to nie powinno być tak trudne, jak myśleli, że będzie, ale zawsze
trzeba zachowywać czujność. Zima w tym
kraju była czymś, czego oczekiwały tylko dzieci. Dorośli z niechęcią
przemierzali śliskie chodniki i zasłaniali nosy wełnianymi szalami. Czapki
naciągnięte prawie na oczy ograniczały im widok. Nikt nie zauważał piękna i
finezji powoli spadających płatków. Nikogo to nie obchodziło. Tylko tą małą,
całkiem śliczną dziewczynkę. Jej krótkie złoto rude włosy poruszały się na
delikatnym wietrze, a oczy wpatrywały się z zamyśleniem w dal. Wyglądała na
uroczą dziewczynkę, rozsiewała wokół siebie pewien czar, który sprawiał, że nie
dało się nie zawiesić na niej spojrzenia nawet na chwilę. Mimo, to stała sama z
boku. Dzieci bawiły się, śmiały, całkowicie ignorując jedną ze swoich
koleżanek, która opierała się o drewniane drzwi. Cała zarumieniona od mrozu i
braku ruchu, a jednak zadowolona. Elsa podejrzewała, że jej gruby granatowy
płaszcz stanowi dostateczną ochronę. Wylądowała delikatnie koło dziewczynki,
nie chcąc jej przestraszyć. Elsa miała nadzieję, że tym razem wszystko obędzie
się bez szczególnych kłopotów. Dziewczynka nie zwróciła na nią najmniejszej
uwagi, a blondynka nie chciała wydać się zbyt nachalną, dlatego czekała. Minęła
naprawdę długa chwila, a Elsa nadal czuła się niewidzialna. Pomyślała z
konsternacją o tym, że być może lista się pomyliła, że może Agata, którą ma na
liście wcale nie ma żadnej umiejętności, że to pomyłka. Wewnętrznie czuła
jednak, że to nie prawda. Dziewczynka była zasmucona, czuła tą aurę wokół niej.
Pragnienie wyrwania się z zamyślenia i zabawy. Dziewczynka chciała być jak
inni. Jaki mógłby być powód izolacji, jeśli nie magiczna moc. Do Elsy teraz
dotarło, że prawdopodobnie będą musieli zmagać się nie tylko z mocą, ale
również z latami odrzucenia, którego doświadczają jej przyszli podopieczni.
Elsa pogrążyła się w swoich myślach tak bardzo, że nie zauważyła nawet, że
wwierca się w nią niebieskie spojrzenie. Dziewczyna patrzyła się na nią z
zamyśleniem i powagą nieodpowiednią dla dziecka.
-Kim jesteś?
- Spytała lekkim, gawędziarskim tonem, jakby wcale nie rozmawiała właśnie z
zupełnie obcą osoba. Elsa wzdrygnęła się mimowolnie z zaskoczenia, po chwili
jednak na jej usta wpłynął delikatny uśmiech.
-Ciii...-
Przycisnęła palec do ust nakazując dziecku milczenie. - Tylko ty mnie widzisz.
Nie chcemy, żeby ktokolwiek uznał Cię za dziwną. - Uśmiechnęła się, to całe
uśmiechanie zaczyna wchodzić w jej krew.
-Już i tak
mnie za taką mają, gadanie do siebie niczego nie pogorszy. – Elsa już teraz
wiedziała, że dziewczynka, należy do osób gadatliwych, ale też inteligentnych.
- W sumie i tak rozmawiam często sama ze sobą, to miłe, że teraz przynajmniej
ktoś mi odpowie, nawet jeśli tylko ja będę to słyszeć.
-O..kej. –
Odparła Elsa nie spodziewając się takiej wylewności.
Opowiedzenie małej całej historii
nie zajęło długo, co było dziwne, dziewczynka nie przerywała jej, słuchała z
uwagą i zdawałby się, wierzy jej w każde słowo. Dziewczynka oprowadziła panią
lodu po okolicy, pokazała uroczy mały domek, w którym mieszkała z rodzicami.
-Pokażesz mi
co potrafisz? - Spytała Elsa. Wtedy dziewczynka spuściła głowę.
-Nie… nie mogę.
– Blondynka złączyła dłonie i zaczęła nerwowo wykręcać palce.
-Dlaczego? -
Spytała zdziwiona Elsa.
-Nie umiem
tak na zawołanie. Czasem, kiedy jestem sama, próbuję, ale nie udaje mi się albo
coś niszczę. To nie jest tak, że moja moc wymyka mi się spod kontroli. Ja po
prostu prawie w ogóle jej nie ujawniam.
-Mało rzeczy
cię denerwuje lub zasmuca, co? - Elsa myślała, że jest zupełnie odwrotnie, że
dziewczynka jest otrącana przez rówieśników, ale teraz dotarło do niej, że
dwunastolatka jest po prostu nieśmiała i jest typem samotnika.
-Wiem, że
chce mi Pani zaproponować dołączenie do Pani szkoły, ale nie sądzę, że to dobry
pomysł. Moi rodzice, bardzo mnie kochają, wiem, to, ale wiem, też, że nie zrozumieją.
– Na Else spojrzała para smutnych niebieskich oczu. – A chciałabym, bo może
moja moc jest mała, ale lubią tą część siebie i chciałabym ją rozwijać.
-Więc,
powiedz to rodzicom. – Odparła po prostu Elsa. Wiedziała, że być może
przywiezienie dziewczynki do szkoły wcale nie będzie takie łatwe.
-Eh… Co mi
szkodzi spróbować.
W ten sposób Elsa znalazła się w
miłym dla oka salonie, gdzie na Agatę patrzyły z niedowierzaniem i lekką dawką
humoru, dwie pary niebieskich oczu.
-Czekaj
kochanie. – Powiedziała delikatnie i z uśmiechem. -Wiesz, że zrobiłabym, dla
ciebie naprawdę dużo, ale słoneczko. Wysłanie cię na północ do szkoły, dlatego,
że powiedziała Ci to kobieta, którą zobaczyć możesz tylko ty? -Spojrzała na
męża szukając wsparcia.
-Nie i
koniec. -Powiedział mężczyzna, ale spojrzał miękko na córkę. Dziewczyna
spojrzała na Else zrezygnowanym wzrokiem.
-Pokaż im! –
Krzyknęła nagle Elsa. – Pokaż im swoją moc.
-Ale ja nie
umiem…
-Czego nie
umiesz kochanie? - Spytała matka.
Tym czasem Jack znajdował się we
wcale nie lepszej sytuacji, może jedynie prostszej. Seth którego miał zaprosić do
szkoły, okazał się na tyle sprytny, że teraz Jack stał bez swojej laski w
ciemnej uliczce i panikował. Dzieciak był tu przed chwilą, ale też już nie było
po nim, żadnego śladu.
-Słuchaj, no
ty mały! - Krzyknął Jack! Chłopak wniósł
niewidzialność na całkiem nowy poziom. -Nie chcesz mnie wysłuchać, proszę cię
bardzo, ale oddaj mój kij! W tej chwili! -Jack w odpowiedzi dostał, niezbyt
męski jeszcze chichot, w co on się wpakował, następnym razem, będzie po prostu
obserwował przyszłych uczniów. -Koniec tego. -Cierpliwość Jack’a też miała
swoje granice. -Zapłacę Ci.
-Ile? -Przed
nim pojawił się chłopak, może szesnastolatek, ale Jack w to wątpił, był
szczupły, ale mięśnie odznaczały się pod białą bluzką. Czarne włosy związane w
kitkę wymykały się spod kontroli tu i ówdzie. Szare oczy patrzyły pewnie i
wtedy Jack zrobił coś co zaskoczyło nawet jego samego. Rzucił się na dzieciaka
złapał swój kij i zasypał ich grubą warstwą śniegu. W ten sposób, że oboje nie
mogli się poruszyć.
-Teraz,
wysłuchasz mnie czy chcesz czy nie, a jeśli będziesz mi przerywał… cóż. Śniegu
pojawi się więcej i to nie jest ostrzeżenie. -Jack streścił cały pomysł Elsy w
kilku zdaniach, bo naprawdę czuł aurę kłopotów wokół chłopaka. Nie taką aurę
jaka była przywiązana do niego, raczej w stylu, uważaj, bo twoje rzeczy nie są
przy mnie bezpieczne, więc lepiej nawet nie podchodź.
-Barwna
historyjka koleś, ale jak widzisz, umiem panować nad swoją mocą. -Chłopak
zniknął sprzed oczu Jack’a, ale nadal tam był.
-No i okej,
tyle chciałem wiedzieć. -Jack po prostu wyszedł ze śnieżnej zaspy wraz z swoim
kijem i zaczął odchodzić. -Jeśli przez całe, życie chcesz być tym złym
dziwakiem i nigdy nie znaleźć nikogo, kto cię zrozumie, spoko, zostań. -Jack
wiedział, że to słaba linia obrony, bo chłopak był w wieku, w którym takie rzeczy
jak stabilny dom, nie są najważniejsze. Wychodził już z uliczki, kiedy usłyszał
za sobą.
-Czekaj!
Musisz mnie stąd wyciągnąć. -No tak, o tym zapomniał. Wrócił do dzieciaka i
stuknął kijem w śnieg, który zniknął.
-Ale
poważnie, mógłbyś spróbować, najwyżej cię odstawię tutaj. Dokładnie w to
miejsce. Zastanów się jeszcze. Będę
tutaj za trzy tygodnie.
W tym czasie Elsa wychodziła z
siebie.
-A jeśli zamrożę
cały twój dom? -Rodzice dziewczynki, byli już poważnie zaniepokojeni, bo
ignorowała ich, ale jednak cały czas mówiła, tylko, że oni nic z tego nie rozumieli.
-To zły
pomysł. -Dziewczyna cały czas jednak, nie wierzyła, że jej rodziców da się
przekonać. Spojrzała na mamę, która przecież zawszę ją rozumiała, ale teraz
spoglądała na męża nie wiedząc co robić.
-A może
pojadą z tobą? -Elsa złapała się za głowę, jak mogła nie pomyśleć o tym
wcześniej. Spojrzała z nową nadzieją w niebieskie oczy dziewczynki i
powiedziała- Powiedz rodzicom, że z trzy tygodnie przyjedzie powóz, który
zabierze, całą waszą trójkę do szkoły o której im mówiłaś, nic nie zaszkodzi,
jeśli pojadą i zobaczą to na własne oczy, jeśli nadal będą na nie nic nie
zrobię. Elsie może się wydawało, ale zobaczyła iskierki nadziei w oczach Agaty.
Umówili się z Jackiem w
deszczowej Anglii. Oboje stanęli przed drzwiami do jednego ze szpitali dla osób
chorych psychicznie.
-A myślałam,
że moje poprzednie zadanie było trudne. -Powiedziała dziewczyna.
-Wyciągnięcie
kogoś z tego miejsca będzie o wiele trudniejsze, niż pokonanie kieszonkowca.
-Ta…- Westchnęła
Elsa. -Zaraz. Co?!
-Później Ci opowiem.
-Złapał ją za dłoń i skierowali się do wejścia budynku.
Znalezienie Lei Lindsey, nie
było takie trudne. Miała osobny pokój w jednym ze skrzydeł budynku. Drzwi nie
były zamknięte. Elsa otworzyła je niepewna czego może się spodziewać.
-Cześć Leia.
-Powiedziała wchodząc do środka. Na prostym łóżku siedziała blondwłosa
dziewczyna z rozbieganym niebieskookim spojrzeniem.
-Dzień
Dobry. -Powiedziała skupiając na nich swój wzrok. Elsa zamknęła za sobą drzwi.
-Nazywam się
Jack, a moja towarzyszka to Elsa. Chcieliśmy Ci zadać kilka pytań. Możemy? -
Leia, tylko kiwnęła głową. Elsa podeszła do niej bliżej i spytała.
-Czy mogę
spytać, dlaczego tu jesteś?
-Nie
chciałam wychodzić do stołówki, bo inni nie lubią, kiedy wiem co myślę.
-Odparła po prostu.
-Sądzę, że
Elsie chodziło o to, dlaczego jesteś w tym zakładzie.
-To chyba
oczywiste, ktoś kto czyta ludziom w myślach nie może być normalny. -Elsa
spojrzała spanikowana na Jacka.
-Jeśli
powiemy Ci, że nie jesteś wariatka pewnie nam nie uwierzysz co? -Spytał Jack.
-Długo tu jesteś?
-Niezbyt,
wcześniej próbowano mnie wyleczyć, ale, żadna metoda nie dawała skutku, więc razem
z rodziną zdecydowaliśmy, że to będzie najlepsze wyjście.
-Niezbyt
fajnie tutaj. -Zauważył Jack. Dziewczyna tylko wzruszyła ramionami. -Cały czas
czytasz innym w myślach?
-Tylko jeśli
chcę. -Odparła.
-Spójrz w
mój umysł. -Powiedziała Elsa i dziewczyna spojrzała jej prosto w oczy. Władczyni
lodu pouczyła ukłucie w swoim umyśle i słyszała lekkie brzęczenie, które
najpewniej zazwyczaj zignorowałaby.
-Ludzie
czują, kiedy czytam im w myślach. -Kobieta pokiwała głową i przywołała
wszystkie te osoby z którymi już się spotkała, ją samą, wszystkich strażników, czarodziei,
pegazy, wszystko co czyniło ten świat takim specjalnym.
-To nie może
być prawda. –Odparła Leia.
-Ale jest i
chcę ci to udowodnić. -Wtedy w oczach dziewczyny pojawiła się moc, chęć życia,
już nie były rozbiegane i smutne, nabrały życia.
-Chcemy,
żebyś nauczyła się, nie nienawidzić siebie i żebyś umiała korzystać z swoich umiejętności
spokojnie. -Dziewczyna pokiwała w skupieniu głową.
-Chwilę może
mi zając, wydostanie się stąd, ale sądzę, że moja rodzina, mnie posłucha. Mam
parę haków, które mogę wykorzystać, gdyby nie chcieli współpracować.